Co takiego jest w tej zwykłej dziewczynie, że do dziś inspiruje projektantów? Prawdopodobnie chodzi o jej wrodzony luz i wdzięk.

Jane Birkin znalazła się m.in na liście stu największych ikon mody magazynu Time i w podobnych zestawieniach Vogue, Marie Claire czy Glamour. Pojawiła się w latach 60 jako uosobienie londyńskiego luzu, a po przeprowadzce do Paryża dodała do niego również francuską elegancję i niewymuszony szyk. Nic dziwnego, że zachwycił się nią największy podrywacz tamtych czasów – Serge Gainsbourg. Nierówna, długa grzywka, spokojne spojrzenie, piękne rysy i długie nogi, to to , co rzucało się w oczy pierwsze.

Poza tym był styl – Jane potrafiła nosić najzwyklejsze dżinsy, ucięte na wysokości pupy szorty, dziwaczne komplety w szkocką kratę, cekinowe mini i męskie żakiety, a w każdym z tych strojów wyglądała tak samo bezbłędnie i szykownie. Potrafiła iść na imprezę z wiklinowym koszykiem, i podczas gdy wszystkie fashionistki rzucały się, by skopiować ten szalony pomysł, ona tłumaczyła, że… po prostu nie miała nic innego pod ręką. Podobnie było, gdy jej koleżance spuchły nogi i martwiła się, że nie zmieści się w ulubione trampki, a przecież chodzenie bez sznurówek to obciach. Jane Birkin wyjęła wtedy sznurówki ze swoich butów i pocieszyła koleżankę, że tak teraz będzie modnie. I było! Nic dziwnego, że do dziś inspiruje się jej wyglądem choćby Sienna Miller czy Kate Moss a na nową ikonę mody wrosła jej córka – Charlotte Geinsbourg.

Na cześć jej sławnej mamy kultowa marka Hermes wyprodukowała torebkę, nazwaną po prostu Birkin.